Aktualności
-
Niezwykła wycieczka
Miejska Orkiestra Dęta jak każdego roku, tak i tym razem była organizatorem wycieczki zagranicznej dla swoich muzyków z współmałżonkami – tym razem do niezwykłego kraju, do Chorwacji. Ponieważ nie wszystkie miejsca w autokarze były zajęte, zaproponowano uzupełnienie uczestników przez inne osoby spoza orkiestry i w ten sposób udało mi się „załapać” na ten wyjazd, który przewidywał pobyt od 10-18 kwietnia br.
Wyjechaliśmy w piątkowy wieczór z ogromnymi oczekiwaniami wobec organizatorów, bo dla wielu z nas był to pierwszy tak daleki wyjazd. W ciągu pierwszej nocy, przejechaliśmy Czechy, Austrię, Słowenię i jako pierwsze miasto na trasie naszej turystycznej podróży znalazła się Lubljana - stolica Słowenii, gdzie spędziliśmy 4 godziny, w którym przy pomocy miłej pani przewodnik zwiedziliśmy najbardziej atrakcyjne miejsca, budowle, kościoły, pomniki . Obejrzeliśmy wspaniały uniwersytet, w którym jak zapewniała przewodniczka uczy się młodzież prawie z całego świata, z uwagi na niezwykle sprzyjające warunki studiowania. Charakterystyczny budynek Biblioteki Narodowej, składający się z trzech kondygnacji, z których każda oznaczała i charakteryzowała się czymś innym. Najwyższa kondygnacja miała zainstalowane np. niezwykłe okna w kształcie otwartej księgi, wychodzącej na zewnątrz, niższa kondygnacja miała umieszczone w ścianach kamienie pochodzące z różnych, ściśle określonych stron Słowenii. Zwiedziliśmy kościół św. Mikołaja z niezwykłymi drzwiami, obok których umieszczona była tablica upamiętniająca pobyt w niej naszego papieża Jana Pawła II, mosty na rzece Lubljance z ogromnymi postaciami smoków, które wg legendy poruszały ogonami, jeżeli przez most przechodziła dziewica, ale myśmy tego nie widzieli. Widzieliśmy budynek parlamentu, złoty pomnik patrona miasta, pochodzący z wykopalisk, wzgórze zamkowe, targ wraz z odbywającym się tam festynem i wiele innych ciekawych rzeczy. Od rynku rozchodzą się promieniście ulice we wszystkich kierunkach.
Następnym etapem podróży był Zagrzeb – stolica Chorwacji. To największe miasto tego kraju. Wędrówka robiła na nas wielkie wrażenie, bowiem obejmowała najważniejsze obiekty, budowle, parlament, kościół p.w. Wniebowzięcia NMP wzniesiony w stylu grecko- barokowym w XIII wieku, rynek, wąskie przejścia schodami pomiędzy budynkami , położonymi na różnych poziomach. Wszystkie powierzchnie placów, chodników, przejść były wyłożone błyszczącymi jakby marmurowymi płytami. W Zagrzebiu występuje jedyne na świecie muzeum „ utraconej miłości” , gromadzące ogromną ilość eksponatów, które nadal z całego świata można tam wysyłać.
Jechaliśmy dalej, kierując się na południe, gdzie coraz bardziej pokazywał się teren górzysty, z szarymi wysokimi skałami, których wierzchołki pokryte były śniegiem. Jak okiem sięgnąć, góry, skały pokryte gdzieniegdzie lichą roślinnością, a na trasie przejazdu- niezliczona ilość tuneli o różnej długości sięgające nawet 10 km. W pobliżu miasto Bukowar- miasto sporne pomiędzy Chorwacją a Serbią - symbol wojny.
Na trasie wędrówki zwiedziliśmy miasto Split, drugie co do wielkości miasto Chorwacji założone w IV w. n.e. Uważa się, że założycielem Splitu był cesarz Dioklecjan, który postanowił wznieść pałac dla siebie i tak właśnie zrobił. Willa cesarza miała 30 tyś. m2 powierzchni- lecz dziś pozostały tylko fragmenty murów, piwnic, komnat. Pałac przechodził z rąk do rąk różnych ludów Węgrów, Chorwatów, Austro – Węgrów, Wenecjan. Każda kultura pozostawiła swój ślad w tym mieście, czyniąc je wyjątkowo charakterystycznym i zróżnicowanym. Piękne miasto z pięknym wybrzeżem i śródziemnomorskim klimatem.
W naszej wędrówce po chorwackiej ziemi mieliśmy możliwość zobaczyć też niezwykłe cuda natury, do jakich niewątpliwie można zaliczyć Jeziora Plitwickie stanowiące Park Narodowy wpisany na listę UNESCO. To nieprawdopodobne wprost zjawisko setek przepięknych wodospadów, spadających z gór z ogromnym hukiem wody, rozpryskującej się o skały. Piękna zieleń, ryby, płazy, ptaki, gady i wąskie drewniane kładki liczone w kilometrach i rwąca woda pod kładką a często na kładce. Spiralne ścieżki biegnące krętymi zakolami w dół i nagle piękne płaskie jeziora, na których pływają statki turystyczne. Całość tego parku to obszar o powierzchni 295 km2 na wysokości 545 m npm. To wyjątkowe, niepowtarzalne zjawisko. Trasa kilkunastokilometrowa – trzeba całego dnia, aby to zobaczyć, a chodzenie w dół i znów pod górę, krętymi kładkami przy rozpryskującej się wodzie, stanowi pewną trudność, bo trzeba bardzo uważać, żeby się nie potknąć i nie upaść.Na koniec po całodziennej wędrówce. trzeba pokonać jeszcze tzw. drogę krzyżową czyli kilkadziesiąt stromych kamiennych schodów aby wydostać się z tego parku, ale warto było.
Po tych trudach obiadokolacja w hotelu, a potem sen były jak balsam na zmęczone nogi. Ale nie było się co zanadto cieszyć, bowiem trzeba było wstać o 6.oo , zjeść śniadanie i jechać dalej. Tym razem droga wiodła nas do pięknego portowego miasta TROGIR, którego niewątpliwym atutem jest starówka, wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO. Zwiedziliśmy tam dwa pałace, katedrę, Bramę Lądową, renesansowy pałac Cipko z XV w. ,plaże chyba najpiękniejsze w całej Europie . W centralnym punkcie miasta piękna świątynia a przed nią na tarasie śpiewał kwartet wokalny męski, który nazywał się KLAPA przepiękne pieśni oraz można było kupić płyty z ich nagraniami.
Po dobrej obiadokolacji i spokojnej nocy nagle można się było wyspać i nigdzie się nie spieszyć, bo to był jedyny dzień wolny i każdy mógł go spędzić dowolnie. Jaka radość, bo pogoda była piękna i było bardzo ciepło ok. 25 stopni, więc ruszyliśmy nad morze, które było blisko hotelu lub odwrotnie, to hotel MEDYNA był usytuowany tuż nad morzem Adriatyckim oczywiście. Cieszyliśmy się jak dzieci. Przepiękne plaże, promenady, urokliwe ścieżki, olbrzymie palmy, łodzie, motorówki, statki turystyczne i ogromna ilość żaglówek. W niedalekiej odległości usytuowany był „Jacht- Club” z niezliczoną ilością białych jachtów. Na lądzie wytworne hotele, piękne wille, urokliwe domy zatopione w zieleni i w kwiatach, małe kafejki, lodziarnie itp. Wieczorem byliśmy uczestnikami ciekawej kolacji, na którą pojechaliśmy w góry, do wiejskiej zagrody. Gospodarze częstowali nas pieczonymi na tłuszczu kartoflami z mięsem i jarzynami oraz dowolną ilością wina, rakiji, ciastem i kawą. Dodatkowym elementem było zwiedzanie regionalnego muzeum ze strojami i eksponatami historycznymi.
Następnym etapem naszej podróży było to, na co czekaliśmy najbardziej Mediugoria. Przejeżdżaliśmy wielokilometrowy odcinek drogi górskiej, przez tunele o różnej długości i o dziwo przekraczaliśmy granice z innych krajem – z Bośnią i Hercegowiną, która nie należy do strefy Shengen, więc przeprowadzano tam kontrolę paszportową. Zbliżaliśmy się coraz bardziej do tego jedynego i bardzo ważnego dla katolików miejsca z mieszanymi uczuciami. Nasza wiara w objawienia Matki Boskiej mieszała się z chęcią turystycznego zwiedzenia tego pięknego zakątka świata. Wreszcie przyjechaliśmy. Mediugorie to 4,5 tysięczne miasto, które związane jest nieodłącznie z kultem Maryjnym , to miejsce pielgrzymkowe, do którego zmierza różnojęzyczny i różnokolorowy tłum. Centralne miejsce zajmuje oczywiście kościół pw. Św. Jakuba - bardzo skromny w swoim wystroju, w którym o każdej porze odprawiane są msze św. w różnych językach, w zależności od grupy pielgrzymkowej i księdza, który jej towarzyszył. Przed kościołem zadaszony dziedziniec z niezliczoną ilością konfesjonałów, też różnojęzycznych i studnia z wodą zdatną do picia i do obmywania, która wg relacji uzdrawia tych, którzy mają silną wiarę i potrafią się modlić. Po przejściu kilkudziesięciu metrów ogromy obiekt zadaszony z napisami w różnych językach jakby Matka Boska witała przybyłych. Na środku ogromny ołtarz z figurą Matki Boskiej, a dookoła na ogromnym placu, jak okiem sięgnąć ustawione ławki dla wiernych uczestniczących w nabożeństwie. Oczywiście kulminacyjnym punktem było wejście na Wzgórze Objawień. Dla nas nie było to wzgórze ale najprawdziwsza góra, na którą trzeba się było wdrapywać po kamieniach o różnych kształtach bez żadnej poręczy.
Po drodze zatrzymywaliśmy się kilka razy przy stacjach, przy drewnianym krzyżu, odmawiając modlitwę. Zejście z tej góry wcale nie było łatwiejsze i trzeba było iść bardzo ostrożnie. Nasza pobożność stawała się coraz większa i nadzieja na uzdrowienie też, im więcej wysiłku w to włożyliśmy. W pobliżu parkingu, przy drodze dojazdowej spotkaliśmy jeszcze jedną niezwykłą atrakcję. Za wysokim żywopłotem, na wypłytkowanej dużej powierzchni ustawiona była niezwykła figura Chrystusa, wykonana w 1998r. z metalu (może z brązu) z rozłożonymi ramionami tak jak na krzyżu lecz bez krzyża. Do tej figury ustawiała się długa, pojedyncza kolejka i każdy chciał zobaczyć i dotknąć tej figury, z której w jednym miejscu (na nodze Jezusa) wypływały ciągle krople wody, które jak mówi przewodniczka ukazały się niedawno, co wzbudza ogromne zainteresowanie badaczy, uczonych i Watykanu. Można było kupić specjalne białe chusteczki z wizerunkiem Matki Boskiej, aby dotknąć tej wypływającej z metalu wody. Ludzie obejmowali figurę, całowali nogi Chrystusa, dotykali zmoczone w tej wodzie palce do swojego czoła, do ust i gorąco się modlili.
Po ogromnych przeżyciach religijnych wracaliśmy tą samą drogą do naszego hotelu, rozmyślając nad tym co zobaczyliśmy i przeżyliśmy. W następnym dniu wcześnie rano udaliśmy się na ostatni etap naszej wędrówki po Bałkanach do Dubrownika zwanego nie bez przyczyny perłą Adriatyku. Przed nami ponad 4 godziny jazdy w wyjątkowo trudnych dla kierowców warunkach. Skały, kręte ,wąskie drogi, tunele, przepaście itp. To co zobaczyliśmy w czasie jazdy, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Cudowne krajobrazy wysokich gór, na których usytuowane były piękne budynki, hotele, domy rekreacyjne wśród niepowtarzalnej roślinności, skaliste stopnie krętych ścieżek i przez cały czas widok przepięknego niebieskiego morza z niezliczoną ilością wysepek zamieszkałych i niezamieszkałych, porośniętych bujną roślinnością. Dojechaliśmy i zaparło nam dech w piersiach. Niewyobrażalne piękno tego 50 tysięcznego starego miasta, wpisanego na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. To istotny port handlowy, pasażerski, połączenie promowe z Bari we Włoszech. W pobliżu międzynarodowy port lotniczy Dubrownik. Renesansowy kościół św. Zbawiciela i barokowy kościół św. Błażeja (patrona Dubrownika). Klasztory, pałce, Kolumna Rolanda pochodząca z 1419r. Kolejka wagonikowa wioząca turystów na platformę widokową. Dookoła jak okiem sięgnąć błękitne morze z ogromną ilością białej floty. Piękne ulice, promenady, schody, budowle i mnóstwo restauracji, kafejek ze stolikami na wolnym powietrzu i obsługa zapraszająca turystów na kawę, piwo, rakiję lub posiłek. Dubrownik jest tak piękny, że trudno to opisać, zaś ceny domów osiągają zawrotne sumy. Przewodniczka zdradziła nam, że tu ma swój dom nasz były prezydent Aleksander Kwaśniewski, a także nasz najlepszy kucharz Robert Makłowicz. Zwiedzaliśmy też sklepy, kupując jakieś drobne pamiątki oraz napoje i lody.
Z żalem musieliśmy pożegnać gościnny i piękny Dubrownik i wracać tą samą drogą m.in. przez Bośnię i Hercegowinę do naszego hotelu, spędzając w autobusie ponad 4 godziny i podziwiając te cudowne krajobrazy, które były dodatkowo urozmaicone tysiącem świateł na tle ciemnych już gór i morza, które było ciemne, oświetlone gdzieniegdzie statkami lub motorówkami.
W następnym dniu po obiedzie szykowaliśmy się już do wyjazdu, a przed nami 18 godzin jazdy autobusem w drodze powrotnej. Zmęczeni, niewyspani ale szczęśliwi wróciliśmy wreszcie do domu.
Dziękujemy Panu Marianowi Lisieckiemu za doskonale zorganizowana wycieczkę.
Maria Rogocz